poniedziałek, 25 sierpnia 2014

We are sincere, aren't we?

Zaraz po powrocie do mieszkanka zabrałam się za czytanie – doskonale wiedziałam, że nie zostało mi wiele czasu na naukę, mając na uwadze rozkład egzaminów, które zaczynały się w najbliższym czasie. Był to ostatni dzwonek na przewertowanie podręczników, powtórki materiału i ostatnie ćwiczenia, które mogły dać mi lepsze oceny, niż te, które pierwotnie zakładałam. Czas przeciekł mi przez palce i kiedy spojrzałam na zegarek, była już prawie 21.00 czasu Los Angeles, co oznaczało, że mama jest w domu. Na początku długo nie mogliśmy przywyknąć do różnic czasowych i rodzice dzwonili do mnie  w weekendy, kiedy był to dla mnie środek nocy. Ostatecznie nauczyliśmy się, jak rozplanowywać czas i teraz o wiele łatwiej było nam ze sobą się kontaktować. Piątek był tym dniem, który wybrała jako zupełnie wolny, więc niezbyt długo się zastanawiając, włączyłam laptopa. Była dostępna na Skype!

Musiała akurat korzystać z komputera, ponieważ już kilka minut później usłyszałam sygnał przychodzącej rozmowy. Poprawiłam tylko włosy i zapaliłam jaśniejsze światło, odbierając.
- Cześć, kochanie. – z mamą zawsze rozmawiałyśmy po hiszpańsku, ale Clara, moja siostra, koniecznie chciała ćwiczyć swój angielski, więc kiedy miałyśmy chwilę, starałam się nie używać przy niej naszej ojczystej mowy. Oczywiście nie dotyczyło to sytuacji kryzysowych, lub kiedy nie rozumiała – bądź nie pamiętała – jakiegoś słowa lub wyrażenia.

- Cześć, co tam u was?
- Nie jest źle, chociaż szaleje kryzys i od kilku dni ciągle widzę na ulicach strajki młodych w podobnym wieku co ty. Obawiam się, że gdyby nie to, że jesteśmy z Aną przyjaciółkami – tak, mama myślała o swojej szefowej, wspaniałej kobiecie, u której czasem spędzałyśmy babskie wieczory, popijając sangrię i długo rozmawiając – już dawno temu straciłabym pracę. Ostatnio mieliśmy w biurze czystki…
- A tatuś? – szczerze mówiąc, bałam się o niego. Nie był już tak młody i praca, którą wykonywał, stawała się dla niego coraz trudniejsza. Może i kiedyś doskonale czuł się w terenie, kontrolując, żeby wszystkie dokumenty, artykuły i materiały docierały na czas na biurko szefostwa, tak po zdiagnozowaniu u niego cukrzycy na krótko po moim wyjeździe choroba wywróciła życie naszej rodziny do góry nogami. Musiał zacząć na siebie uważać, zwolnić, przynajmniej do momentu, kiedy nauczy się żyć z koniecznością regularnego kontrolowania poziomu cukru, a co najważniejsze, zmienić dietę… Chociaż było to bardzo trudne, zważając na jego upodobania kulinarne, posłuchał się specjalistów. Poza tym jego bezpośredni przełożony poszedł mu na rękę, zgadzając się na nieco inny rytm normalnego dnia pracy taty i częstsze przerwy, niż w wypadku innych pracowników.
- Czuje się już znacznie lepiej, leki, które przyjmuje, działają, więc lekarz powiedział, że prawdopodobnie nakłucia nie będą konieczne. Niedługo znów idziemy na wizytę i badania kontrolne.
- To dobrze. – westchnęłam. Cieszyłam się, że stara się dbać o siebie, pomimo tego, co się zdarzyło.
- Słoneczko, nie martw się, dajemy sobie tutaj radę. Naprawdę. – posłała mi pocieszający uśmiech. – A ty, jak sobie radzisz?
- Niedługo mam egzaminy. Mamuś, mam pewne pytanie… - mruknęłam.
- Pytaj, po to jestem.
- Wyobraź sobie, że przez przypadek poznałaś kogoś, po czym trafiłaś na niego kolejny raz. Nie jest zły. Ani nie wydaje mi się niebezpieczny. – pokręciłam gwałtownie głową, widząc, jak blednie.

W jej pamięci również zarysował się obraz, kiedy mnie przy niej nie było. – To nie tak, jak myślisz. Tu jestem bezpieczna. – uśmiechnęłam się. Cóż, miałam powód. Może i do tej pory strach za każdym razem sprawiał, że nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, to jednak w J. było coś, co pozwalało mu zaufać.
- Proszę cię tylko o jedno: uważaj, córeczko. Wiem, że ci zależy, ale… nie spiesz się. To przyjdzie z czasem, żeby poznać człowieka, trzeba spędzić z nim znacznie więcej czasu.
- Mamo, a ty z tatą? Wystarczyło jedno przyjęcie, a potem chodziliście zadurzeni w sobie po uszy! – wyciągnęłam z rękawa broń, która była chyba najskuteczniejszą, czyli prawdziwą historię rodzinną. – To nie jest tak, jak myślisz: on zaproponował mi chyba… pracę.
- Stałą pracę?
- Wygląda na to, że tak… Ale nie wiem, co mam zrobić, powinnam zostać, czy wrócić do was, do domu?
- Kochanie… - mama się uśmiechnęła. – Powiem ci samą prawdę: jeśli chcesz być jedną z tych młodych osób, które albo maszerują ulicami miasta, albo koczują na Puerta del Sol, możesz wrócić. Ale… jeśli chcesz być tym, kim pragniesz, czyli wspaniałym fotografem, wątpię, że znajdziesz tu dla siebie miejsce.
- Mogę pokazać ci moje zdjęcie?
Cały czas miałam na karcie pamięci zapisaną fotografię z zajęć, bo nigdy nie usuwałam swoich prac tuż po zgraniu. Pamiątki mojej pracy zawsze zbierałam dopiero w domu, na własnego laptopa.
- Jasne, pokaż.

Przypięłam kablem lustrzankę, szukając tej jednej fotografii z przysypiającym Jaredem. Kilka kliknięć i już wysyłało się falą przez cały ocean, pół minuty później lądując na komputerze mamy. Nie czekałam długo na jej reakcję, za ocenę wystarczyły mi szeroko otwarte ze zdziwienia usta i spojrzenie, wbite w wizerunek śpiącego.

- I o tym właśnie mówię! Cudowne zdjęcie.
- Dziękuję. Nie zdaję egzaminów z fotografii właśnie za nie.
- Gratulacje! Nia, czy ten mężczyzna to człowiek, o którym mi opowiadałaś?
Mamo, mamo, jak ty idealnie mnie znasz… Zdecydowanie za dobrze.
- Tak. – kiwnęłam głową z delikatnym uśmiechem, malującym się na twarzy. Cóż, nie umiałam inaczej zareagować, widząc jeszcze raz to samo zdjęcie. Może po prostu nie doceniałam tego, co jestem w stanie zrobić z moim aparatem?
- Pozwolisz, że będę szczera? Na pierwszy rzut oka wygląda mi na uczciwego człowieka i jeśli ty sama tego chcesz, nic nie stoi na przeszkodzie. Jeśli masz być szczęśliwa w Stanach, zostań tam tak długo, jak będzie to konieczne. Przecież już i tak się tam zadomowiłaś…
- Dzięki, mamo. Ale czy nie tęsknicie za mną?
- Skarbie, oczywiście, że tęsknimy, ale jeśli masz spełniać swoje marzenia, jesteśmy przecież w stanie znieść rozłąkę. Przepraszam cię, ale muszę wyjść, bo niedługo zamkną mi nasz sklep eko, nie wiem, czy pamiętasz, ale u nas są przerwy w pracy. – szeroko się uśmiechnęłam, wspominając wpadki, jakie popełniałam na samym początku roku… Nie umiałam wytrzymać popołudniowych zajęć, przysypiając na wykładach, ponieważ przywykłam do długiej przerwy na obiad w ciągu najgorętszych godzin.
- Mamuś, dzięki za rozmowę. Trzymajcie się ciepło, ucałuj ode mnie tatę i zduś Clarę.
- Masz całusy od nas wszystkich. Aha, prawie bym zapomniała, ciocia Conchi cię pozdrawia i również prosiła, żeby cię od niej uściskać. Ostatnio rozmawialiśmy nawet o tym, że chcieli z Juanem polecieć do Los Angeles na urlop.
- Dziękuję, ucałuj ją też ode mnie. Jak będziesz wiedziała coś więcej, daj mi znać, chętnie się z nimi zobaczę.
- Oczywiście, córeczko. Dzwoń do nas czasem.

Kiedy wyłączyłam Skype’a, czułam, że z serca spadł mi kamień, który nosiłam na nim od rana. Nadal nie byłam do końca pewna tego, co powinnam zrobić, jednak rozmowa z mamą i wizja rzeczywistości, jaką sobie uświadomiłam, spowodowała, że nie chciałam wracać do miejsca, w którym prawdopodobnie miałabym tylko kłopoty. Zresztą, kto by mnie zatrudnił? Owszem, mogłam skompletować moje portfolio wyłącznie ze zdjęć, zrobionych podczas kursu, jednak wiedziałam, że to zdecydowanie za mało, żeby próbować dostać się do jakiegoś dobrego studia.

Wpisałam w Google hasło Jared Leto. Cóż, miałam święte prawo, żeby wygooglować go sobie, aż do tej pory nie mając najmniejszego pojęcia, kim jest. Zupełnie nie trzymał się w kręgu moich zainteresowań… Ale było tych wyników! Wyglądało na to, że pracowałam z człowiekiem ze świecznika, nawet o tym nie wiedząc… Cóż, pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że nie uraził się, kiedy prosiłam go o takie zmiany.

Aktor, muzyk, kompozytor – rzeczywiście, nie kłamał, opowiadając mi o sobie; reżyser, artysta rysunku, model, w dodatku z wieloma nagrodami na koncie, w tym Oscarem i Złotym Globem za dość specyficzną rolę w Dallas Buyers Club… Grał transseksualistkę, Rayon. Długo czytałam artykuły na jego temat, biografię, informacje o jego zespole, o którym wcześniej nie miałam pojęcia, aż do momentu, kiedy natknęłam się na jego rozmowę z dziennikarzem o przygotowaniach do roli. Nie… Święta Eulalio, czy ten człowiek próbował się zabić? W dzisiejszych czasach post wymaga bardzo silnej woli i zdrowia, a on najwyraźniej postawił wszystko na jedną kartę. To mogło wyjaśniać, czemu był nieco śpiący, a jednocześnie tak szczupły, wręcz zbyt chudy, jak na moje oko. Kiedy zerknęłam na recenzje filmu, wszyscy krytycy zachwycali się realizmem, z jakim on i jeszcze jeden aktor, którego kojarzyłam z jednej ze scen w filmie Wolf Of Wall Street, przedstawili wydarzenia, panujące w grupach osób, walczących z AIDS.

Byłam tym bardziej dumna, że mogłam poznać tak wyjątkowego człowieka w takich okolicznościach. Pomimo tego, że był sławny, nie wydawał mi się tak zadufany w sobie, tak egocentryczny, jak wiele innych gwiazd, a zupełnie normalnym, interesującym mężczyzną.

- Olga? – wyszłam z pokoju, cicho się odzywając.
- Jestem. – odparła ze swojej sypialni.
- Mogę wejść? – zajrzałam, stojąc na progu. Moja rosyjska koleżanka akurat przeglądała notatki ze swoich zajęć, skrobiąc coś ołówkiem na czystej kartce.
- Jasne, nie krępuj się. Siadaj. – wskazała mi na krzesło nieopodal biurka.
- Jak tam z twoim projektem?
- Coraz bliżej. Ostatnio myślałam nad tym, co mam zaproponować Siergiejowi. Obejrzysz? – wyciągnęła z szuflady plik spiętych stron, wręczając mi je. Na każdej była wydrukowana sylwetka człowieka z różnymi kompozycjami wzorów. Olga inspirowała się zarówno kulturą inkaską, jak i przepięknymi hawajskimi kwiatami. Zauważyłam też wzór oparty na złotej, połyskującej farbie i innych lśniących kolorach.
- Kiedy wyjeżdżasz?
Musiałam zadać to trudne pytanie. Nie wiedziałam, kiedy powinnam przygotować się na samotne mieszkanie…
- Na pewno nie będę mogła pozwolić sobie na zwłokę. Wiesz, już i tak nadwyrężyłam cierpliwość Siergieja, więc nie jestem pewna, ile czasu po zakończeniu pozostanie mi na przygotowania. Jeśli zarządzi, że od razu, nie będę miała innego wyjścia; jeśli natomiast jeszcze trochę będzie skłonny zaczekać, chętnie spędzę z tobą trochę wakacji. – Olga pokiwała głową, uśmiechając się. Cóż, taka informacja, choć nieco niejasna, rzucała inne światło na sprawę.
- Pamiętasz, że trzeba zapłacić za czynsz?
- Spokojnie, zostało nam jeszcze trochę czasu.

----------------------------------------
Proszę, powiedzcie mi, czy przypadkiem nie zaczynam przynudzać? Tego obawiam się najbardziej, wiedząc, że już niedługo będę musiała znaleźć sposób na wciśnięcie wszystkiego, co sobie zaplanowałam w kalendarz... 
Ufam, że jeszcze nie jest aż tak źle.

Jak zwykle proszę o słowo komentarza, opinii, sugestii - są dla mnie niezmiernie ważne :)
S.

12 komentarzy:

  1. O, fan fiction! Kiedyś, na przełomie liceum i studiów, pisałam podobne rzeczy. Część z nich wciąż zalega w moich szufladach. Przyjemnie się czyta - będę odwiedzać Twój blog. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Bardzo się cieszę, że zajrzałaś i polecam się na przyszłość :)
      S.

      Usuń
  2. Chciałam zapytać, czy wznowisz kiedyś opowiadanie 'Fight for revival'. Kocham je i tęsknie za nim. Jedno z najlepszych jakie czytałam. Zakończyłaś w takim momencie. Mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek je wznowisz to będzie to niedługo.

    To opowiadanie również bardzo lubię ;3 Świetny rozdział.

    Kocham twoje pisanie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Fight for revival" nie jest opowiadaniem moim, aczkolwiek również je uwielbiam :D
      Autorką jest Karina, więc proszę, nie przypisuj mi jej zasług :)

      Dziękuję, że zechciałaś zajrzeć na mojego bloga i cieszę się, że ci się podoba :)
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń
    2. Jeśli znasz Karinę ;) Mogłabyś ją zapytać kiedy będzie?

      Nie ma zaco ;3 Czekam nn ;D

      Usuń
    3. Tego nie wie nikt...
      Myślę, że jeśli wróci do pisania, na pewno sama nam wszystkim to zakomunikuje.
      S.

      Usuń
  3. Rozdział jest miły i przyjemny, ale trochę brakuje mi jakiejś akcji, może liczyłam trochę, że Jared pojawi się nie tylko jako obiekt rozmów czy wyników w Google. Ale wiem, że dobrze piszesz i z pewnością szykujesz coś fajnego, dlatego jestem gotowa na to poczekać :)
    Życzę weny i mnóstwa pomysłów, a także zapraszam do siebie na ETF po nowy rozdział.
    Pozdrawiam, C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Jared... naprawdę go nie zabraknie, tylko musisz uzbroić się w cierpliwość :)
      Już niedługo wróci w całej swej okazałości :)
      Wena oczywiście się przyda, jak zwykle zresztą :)
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń
  4. Jak zawsze świetnie. Stosunki Nia - mama są genialne, dobrze że są takimi przyjaciółkami i mogą porozmawiać o wszystkim :")
    Haha, no wreszcie go wygooglowała! Najwyższy czas XDD
    Nie przynudzasz, jeszcze nie jest tragicznie, haha, spokojnie. Dam ci znać, jeśli usnę przez ekranem XD
    Jest jak zawsze super, więc czekam na nowy, dodawaj go szybciutko i życzę ci mnóstwa weny, przede wszystkim w nadchodzącym wielkimi krokami roku szkolnym :c
    pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Wena się przyda, szczególnie w roku akademickim :)
      Nia skądś musiała wiedzieć, na kogo trafiła, w dodatku dwa razy pod rząd :)
      A za informowanie dziękuję - to będzie dla mnie sygnał, żeby zacząć myśleć :)
      S.

      Usuń

Czytasz? Proszę, skomentuj, to naprawdę pomaga :)